Widok zawartości stron
Widok zawartości stron
Widok zawartości stron
Dyskusja otwierająca oczy i głowę
Od kilku lat Towarzystwo Doktorantów UJ organizuje Salon Gigantów, w czasie którego wybierana jest najlepsza popularnonaukowa prezentacja doktoranta z UJ.
Więcej o nauce?! Dołącz do profilu strony. www NAUKA.uj.edu.pl na Facebooku
Salon Gigantów ma na celu popularyzację nauki, angażując do interakcji z widzami naukowców reprezentujących różne dziedziny wiedzy. Tegoroczną zwyciężczynią konkursu została mgr Dorota Malina, doktorantka Wydziału Filologicznego UJ. Z tej okazji poprosiliśmy ją o opowiedzenie w kilku zdaniach o swej działalności naukowej i udziale w Salonie Gigantów.
Paulina Job, www.nauka.uj.edu.pl: Czy zajmuje się Pani w swojej pracy badawczej?
Dorota Malina: W ramach doktoratu badam tłumaczenia literatury dziecięcej, a konkretnie szukam językowych wyznaczników punktu widzenia w tekstach dla młodszych odbiorców. Sprawdzam też, czy i jak oryginalna wizja zmienia się w tłumaczeniach. Wykorzystuję do tego metodologię i narzędzia językoznawstwa kognitywnego, ponieważ właśnie ta teoria języka najbardziej mniej przekonuje oraz w moim odczuciu pozwala najlepiej wyjaśnić złożone zjawiska przekładowe.
Jak wobec tego z Pani badaniami łączyła się prezentacja na Salonie Gigantów?
Ta prezentacja była dla mnie okazją do skonfrontowania moich badań z życzliwą i dociekliwą publicznością. Choć w moim przypadku wystąpienia publiczne zawsze są źródłem sporego stresu, dość często sama się do nich zgłaszam, bo – mówiąc nieco górnolotnie – wierzę w ideę uniwersytetu jako przestrzeni dialogu i dyskusji. Kiedy napiszę artkuł, długie miesiące czekam na recenzję. Salon doktorantów to natychmiastowy feedback, a pytania i komentarze publiczności pozwalają mi na rozjaśnienie różnych aspektów mojej pracy badawczej, szczególnie, że wśród słuchaczy są przedstawiciele przeróżnych dyscyplin - ludzie spoza branży filologicznej. W dyskusji pojawiają się często zupełnie inne punkty widzenia. Jedna z moich ulubionych pisarek, Hanna Krall, opowiadała kiedyś, że z całych studiów najbardziej utkwiło jej w pamięci seminarium teatralne z profesorem, który w pewnym momencie zapytał zadowolonych ze swojej wnikliwej interpretacji studentów: „A może było zupełnie inaczej?". Podczas salonów także padają tego typu pytania, otwierające oczy i głowę.
Jakie są Pani dalsze plany naukowe?
W najbliżej przyszłości muszę wdrożyć przemyślenia i wyniki analiz w formę rzetelnej rozprawy doktorskiej. Później chciałabym kontynuować badania nad przekładem literatury dziecięcej, rozszerzając je o aspekt wizualny. W książkach dla dzieci język pisany to tylko jeden z kodów – dużą rolę odgrywają też ilustracje, szata graficzna, które w pewnym sensie również są formą przekładu (języka na obraz albo – gdyż zdarza się, że ilustracje powstają wcześniej – obrazu na język). W przypadku transferu międzyjęzykowego interakcja słowa i obrazu oczywiście jeszcze bardziej się komplikuje. To fascynujące, złożone zagadnienia, którymi chciałabym się zająć.
Dlaczego akurat ten temat Panią interesuje?
Temat punktu widzenia w przekładzie dla dzieci wybrałam, ponieważ pozwala mi połączyć moje eklektyczne zainteresowania – językoznawstwo kognitywne, przekładoznawstwo i literaturoznawstwo. Uważam, że dobra literatura pokazuje nam inny punkt widzenia, uświadamia, że „może jest zupełnie inaczej". Również po przekłady sięgamy często, żeby skonfrontować się z doświadczeniem Innego. Najlepsze książki dla dzieci to często właśnie taka (niełopatologiczna) lekcja empatii. Interesuje mnie, co z „materiałem dydaktycznym" robią tłumacze. Oczywiście temat wybrałam też dlatego, żeby móc bez wyrzutów sumienia zaczytywać się w dziecięcej klasyce. :)