
Osadnictwo w pobliżu obszarów naturalnych zajmuje niecałe 5% powierzchni lądowej Ziemi, lecz mieszka tam ponad 41% populacji ludzi. To przestrzeń, gdzie interakcje człowieka i środowiska są szczególnie intensywne. Pierwszą globalną mapę sąsiedztwa osadnictwa i obszarów naturalnych (ang. Wildland-Urban Interface, WUI) opracował międzynarodowy zespół naukowców, a opublikowało ją właśnie prestiżowe czasopismo "Nature".
Powierzchnia Ziemi podlega istotnym przemianom na skutek działalności człowieka. Jednym z jej przejawów jest intensywny przyrost obszarów zabudowanych, obserwowany nie tylko w dużych miastach, lecz także w bezpośrednim otoczeniu obszarów naturalnych. Sąsiedztwo osadnictwa i obszarów naturalnych funkcjonuje w literaturze naukowej pod terminem Wildland-Urban Interface (WUI). To w tych strefach wpływ człowieka na środowisko jest szczególnie istotny i objawia się np. wysokim stopniem fragmentacji siedlisk roślin i zwierząt. Te dotąd duże i spójne obszary zostają poprzecinane drogami i zabudową. Drogi stanowią nie tylko zagrożenie dla migrujących zwierząt, lecz także są źródłem hałasu i zaburzającego naturalne środowisko światła. Z kolei pojawienie się nowych osiedli ludzkich skutkuje częstszymi kontaktami między dzikimi zwierzętami i człowiekiem, co może sprzyjać przenoszeniu się chorób odzwierzęcych. W takim granicznym obszarze dochodzi również do rozprzestrzeniania się gatunków inwazyjnych, a pojawiające się wraz z człowiekiem zwierzęta domowe stanowią duże zagrożenie dla występujących w pobliżu ptaków.
Jednak do tej pory najczęstszym powodem badania WUI była ocena ryzyka pożarowego. Źródłem pożarów jest z reguły działalność człowieka, a paliwem - naturalna roślinność, która płonąc, w niesprzyjających okolicznościach, bardzo szybko stanowi zagrożenie dla sąsiednich budynków, powodując zarówno straty gospodarcze, jak i zagrożenie dla życia mieszkańców. Dlatego też badania takich stref koncentrowały się głównie na obszarach najwyższego zagrożenia pożarami w Ameryce Północnej, Australii, czy państwach z basenu Morza Śródziemnego. Tym niemniej, obszary zabudowane i naturalne sąsiadują ze sobą także w innych częściach świata, choć skala tego zjawiska nie była dotąd poznana.
W opublikowanym na łamach "Nature" artykule naukowcy z USA, Izraela, Niemiec i Polski wykorzystali szczegółowe dane o użytkowaniu ziemi, które pozwoliły na stworzenie pierwszej, globalnej mapy obszarów WUI. Współautorem pracy jest dr Dominik Kaim z Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej Wydziału Geografii i Geologii UJ.
Badania wykazały, że choć WUI zajmują nieco mniej niż 5% powierzchni lądowej Ziemi (tj. w przybliżeniu dwukrotność powierzchni Indii), to mieszka tam aż 3,3 miliarda ludzi, czyli 41% ogólnoświatowej populacji. Tereny te są szczególnie rozpowszechnione w Europie, lecz badania wykazały ich obecność także m.in. we wschodniej Afryce, Brazylii, czy południowo-wschodniej Azji, co nie było do tej pory udokumentowane.
Dr Dominik Kaim zwraca uwagę, że na razie słabo rozpoznane są także zagadnienia społeczne związane z WUI, a wiedza w tym zakresie ogranicza się właściwie do Ameryki Północnej. Naukowiec podkreśla, że jest to złożone zagadnienie. Z jednej strony osoby mieszkające pod miastem, blisko obszarów naturalnych, mogą łatwiej korzystać z zasobów przyrody, rekreacji w naturze, czy oddychać lepszym powietrzem. Z drugiej jednak strony, przedmieścia oferują bardzo odmienny standard życia czy dostęp do usług publicznych. Stąd też sytuacja społeczna takich obszarów w USA jest mocno zróżnicowana, a rozciąganie na tej podstawie wniosków na inne kraje jest nieuprawnione.
Prawie połowa budynków na Ziemi położona jest strefach WUI, co sprawia, że ich mieszkańcy są bezpośrednio narażeni na ryzyka z tym związane. Badania pożarów w latach 2003-2020, odniesione do stworzonej mapy, wykazały, że dwie trzecie ludności, która stała się ich ofiarami mieszkało w badanych przez naukowców strefach. Zagrożenie pożarowe jest o tyle istotne, że będzie ono w dalszym ciągu rosło, i to z kilku powodów. Po pierwsze, rosła będzie gęstość zaludnienia w WUI, a co za tym idzie wzrośnie także ryzyko wystąpienia pożarów powodowanych przez człowieka. Po drugie, zmiany klimatu przyczynią się w wielu miejscach nie tylko do wydłużenia sezonu występowania pożarów, lecz także do zwiększenia częstości występowania zjawisk ekstremalnych - takich jak choćby długotrwałe susze.
Dlatego też konieczne jest lepsze poznanie mechanizmów powodujących dalszy wzrost powierzchni WUI oraz skutków funkcjonowania tych stref, także takich, które nie są związane z pożarami.
Dr Dominik Kaim w ramach projektu Sonata NCN, prowadził badania, w których na podstawie bardziej szczegółowych danych sprawdzał, jak wygląda rozkład przestrzenny WUI w Polsce i z czego on wynika.
Naukowiec z UJ zaznacza, że otwartą kwestią pozostaje pytanie o dynamikę zmian tych obszarów. Z analizy przykładów karpackich wiadomo bowiem, że występowały one nawet w połowie XIX wieku, gdy notowana była znacznie mniejsza powierzchnia lasów niż obecnie. W późniejszym okresie obszar WUI wyraźnie wzrósł, a przyczyną tego był zarówno wzrost powierzchni lasów, jak i obszarów zabudowanych. Jak na razie niezbadane pozostaje także zagadnienie przyszłego zagrożenia pożarowego stref WUI w Polsce i jak będzie się ono kształtować w kontekście obserwowanych zmian klimatu.
Link do artykułu w "Nature": www.nature.com/articles/s41586-023-06320-0