Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nauki humanistyczne i społeczne

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

1pytanie: Czym są JOW-y?

1pytanie: Czym są JOW-y?

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW-y) to pojęcie, wokół którego toczą się rozmowy milionów Polaków. Czy jednak dobrze wiemy, o czym mówimy, popierając taką czy inną propozycję polityków? Kwestie te stara się naświetlić dr hab. Wojciech Słomczyński z Instytutu Matematyki oraz Centrum Badań Ilościowych nad Polityką UJ.

-----------------------------------

1pytanie to rubryka na stronie NAUKA.uj.edu.pl, w której publikujemy odpowiedzi naukowców z UJ na ciekawe, nieraz fundamentalne pytania dotyczące świata, człowieka, natury, historii...

-----------------------------------

Dr hab. Wojciech Słomczyński:

JOW-y, czyli Jednomandatowe Okręgi Wyborcze to termin, który ma dwa znaczenia: węższe i szersze, często mylone ze sobą. Wprowadzenie w wyborach do Sejmu JOW-ów (w węższym sensie) było w wyborach prezydenckich w Polsce w roku 2015 głównym hasłem jednego z kandydatów, Pawła Kukiza. Chodziło mu o wybór posłów w okręgach jednomandatowych, ale w pewien ściśle określony sposób – metodą względnej większości. Urzędujący prezydent zaproponował natomiast w odpowiedzi, żeby w referendum zapytać obywateli, czy chcą JOW-ów (w szerszym sensie), to znaczy, czy chcą wybierać posłów w okręgach jednomandatowych, ale bez precyzowania metody tego wyboru. To jednak w zasadniczy sposób zmieniło postulat wysunięty w kampanii wyborczej przez Kukiza.

 

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze

Z JOW-ami (w szerszym sensie) mamy do czynienia w ustroju demokratycznym zawsze wtedy, gdy grupa ludzi (na przykład obywatele zamieszkali w danym okręgu wyborczym) wyłania dokładnie jednego człowieka jako swojego przedstawiciela. Tak wyglądają na ogół wybory powszechne głów państw i innych jednoosobowych organów władzy, jak choćby prezydentów miast. Wtedy mamy do czynienia z jednym okręgiem wyborczym. Ten sposób wyboru stosuje się również w części państw przy elekcji organów wieloosobowych, w tym parlamentów. Wówczas jednomandatowych okręgów wyborczych jest wiele. Nawet wtedy jednak, gdy zdecydujemy się przeprowadzić wybory w okręgach jednomandatowych da się to zrobić na wiele różnych sposobów.

Kto pierwszy, ten (naj)lepszy

Najprostszym z nich jest przyjęcie zasady, że mandat otrzymuje kandydat, na którego głosowało najwięcej osób, czyli względna większość obywateli. Dlatego system ten w literaturze anglojęzycznej określany jest jako first past the post (w skrócie: FPTP), co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „kto pierwszy, ten (naj)lepszy". Ten rozwinięty na Wyspach Brytyjskich najstarszy nowożytny system wyborczy, przejęli od Anglików najpierw mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, a wiele lat później – obywatele innych usamodzielniających się dominiów i kolonii angielskich.

Jedynie jednak w Polsce ten właśnie sposób wyboru w okręgach jednomandatowych (FPTP) nazywany jest systemem JOW-ów (w węższym sensie). Obowiązuje on u nas obecnie w wyborach Senatu oraz rad „małych" miast i gmin. Zwolennicy JOW-ów od dawna orędują za wprowadzeniem go także w wyborach do Sejmu. Skupieni są oni w kierowanym przez lata przez nieżyjącego już wrocławskiego fizyka Jerzego Przystawę Ruchu Obywatelskim na rzecz JOW-ów. Od kilku lat ideę tę promuje intensywnie Paweł Kukiz.

Z dogrywką, proporcjonalnie, równolegle

Dwa sposoby rozumienia terminu JOW:
Bronisław Komorowski – zapytajmy obywateli, czy chcą wybierać posłów w okręgach jednomandatowych, nie precyzując jednak, w jaki sposób mają ich wybierać.
Paweł Kukiz – wybierajmy posłów w okręgach jednomandatowych w systemie FPTP („kto pierwszy, ten (naj)lepszy"): do wyboru wystarczy uzyskanie największej liczby głosów (większość względna).

To węższe określenie może być jednak mylące, gdyż zarówno w teorii, jak i w praktyce funkcjonują różne od FPTP metody, w których wybory parlamentu odbywają się także w okręgach jednomandatowych. Przykład stanowią wybory większościowe z dogrywką (Francja i jej niektóre byłe kolonie), które przeprowadza się w dwóch turach, a do drugiej przechodzi dwóch kandydatów z największą liczbą głosów. Tak w Polsce wybiera się prezydenta kraju oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Inny sposób to głosowanie alternatywne, czyli wybory większościowe z natychmiastową dogrywką (Australia, Fidżi, Papua-Nowa Gwinea). W systemie tym każdy z głosujących szereguje wszystkich (lub w innych wariantach tylko wybraną część) kandydatów, poczynając od tego, którego ceni najbardziej, a skończywszy na tym, którego najmniej chciałby widzieć w parlamencie. Dogrywka ma tu charakter czysto wirtualny, a głosujący tylko raz muszą się fatygować do urn wyborczych.

W okręgach jednomandatowych można też organizować wybory, które mają charakter niemal ściśle proporcjonalny. Taki system, nazywany mieszanym lub spersonalizowanym systemem proporcjonalnym, obowiązuje w Niemczech. Pomijając skomplikowane szczegóły techniczne, można powiedzieć, że część (około połowy) składu parlamentu wyłania się tam w okręgach jednomandatowych, a pozostałą uzupełnia tak, aby udział posłów danej partii w parlamencie odpowiadał w przybliżeniu odsetkowi otrzymanych przez nią głosów. Podobne systemy stosowane są w Słowenii, Nowej Zelandii, a także w lokalnych wyborach w Szkocji i Walii. Możliwe są wreszcie systemy zwane głosowaniem równoległym (Litwa, Meksyk, Japonia), w których część posłów wybiera się w okręgach jednomandatowych, a część w wielomandatowych.

Nawet więc, jeżeli obywatele naszego kraju opowiedzieliby się w referendum za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, to ostateczny kształt systemu wyborczego wciąż pozostawałby całkowitą niewiadomą, bo rozwiązania brytyjskie, amerykańskie, francuskie, australijskie czy niemieckie zasadniczo różnią się między sobą, jeżeli chodzi o skutki polityczne jakie niosłoby ich wprowadzenie w Polsce. Dojrzały namysł nad reformą systemu wyborczego powinien więc obejmować przedstawienie społeczeństwu wszystkich najważniejszych możliwości, szczegółową dyskusję ich zalet i wad, a następnie świadomy wybór jednej z nich przez dobrze poinformowanych obywateli. W Nowej Zelandii taki proces zajął kilka lat. Nie da się chyba go w sposób rzetelny przeprowadzić w naszym kraju w istotnie krótszym czasie.

W odpowiedzi wykorzystane zostały fragmenty książki „Każdy głos się liczy! Wędrówka przez krainę wyborów" (Wydawnictwo Sejmowe, 2014) autorstwa: Kazimierza Rzążewskiego (CFT PAN), Karola Życzkowskiego (UJ) oraz Wojciecha Słomczyńskiego (UJ).