Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pokojowa Nagroda Nobla 2022 przyznana

Pokojowa Nagroda Nobla 2022 przyznana

W piątek, 7 października, poznaliśmy laureatów tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Laureatami zostali białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki i dwie organizacje broniące praw człowieka — rosyjski Memoriał i ukraińskie Centrum Wolności Obywatelskich. Przyznanie tej nagrody komentują prof. Joachim Diec i dr Michał Kuryłowicz z Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ.

Prof. dr hab. Joachim Diec, Katedra Badań nad Obszarem Eurazjatyckim UJ

Problemy z Pokojową Nagrodą Nobla A.D. 2022

W roku rosyjskiej inwazji na Ukrainę trudno się dziwić, że Pokojowa Nagroda Nobla przypadła trzem podmiotom z Europy Wschodniej, którym nie po drodze z panującymi reżimami. Nagrodzono, po pierwsze, Alesia Bialackiego, człowieka niezwykle odważnego, ofiarnego, a jednocześnie skromnego i potrafiącego patrzeć na swój los z dystansem godnym podziwu. Nagroda przypadła także powstałemu w 1989 roku rosyjskiemu stowarzyszeniu „Memoriał”, dokumentującemu zbrodnie ZSRR i zdelegalizowanemu wyrokiem Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej w końcu grudnia 2021.

Trzecim nagrodzonym podmiotem jest ukraińskie Centrum Wolności Obywatelskich, zarejestrowane oficjalnie 30 maja 2007 roku. Jego profil działalności jest bardzo szeroki: obejmuje m.in. obywatelskie grupy obserwacyjne OZON, patrzące na ręce organów wymiaru sprawiedliwości oraz samorządu zarówno na szczeblu centralnym, jak i w regionach. Na straży standardów działalności Centrum stoi aż sześć poważnych dokumentów statutowych, których zadaniem jest promowanie idei szacunku dla ludzkiej godności, wolności i praw człowieka, bezstronności, demokracji, rządów prawa, niedyskryminacji oraz solidarności. Zbiorczą, dość ogólną, informację o pracach Centrum czerpać można z corocznych raportów tej instytucji. CWO w ciągu 15 lat swego istnienia działało w bardzo odmiennych okolicznościach wewnątrz państwa, jak i odmiennych układach geopolitycznych. Było w pewnym sensie skutkiem zmian w świadomości narodu niesionych przez „pomarańczową rewolucję” (2004-2005). Stawało po stronie praw człowieka i swobód obywatelskich najpierw w czasach dość pomyślnych dla swej działalności, podczas prezydentury Wiktora Juszczenki, aby następnie zetknąć się z bardziej wymagającą rzeczywistością rządów klanu donieckiego i kolejnego prodemokratycznego przełomu w postaci Euromajdanu. W chwili obecnej znaczna część działalności poświęcona jest badaniom nad nadużyciami rosyjskich sił zbrojnych oraz organów okupacyjnej władzy w związku z rosyjską inwazją. Bardzo ważnym przedmiotem zainteresowania stały się także zagadnienia białoruskie: wezwanie do pociągnięcia władz białoruskich do odpowiedzialności za współdziałanie przy inwazji łączy się w retoryce Centrum z silnym poparciem dla białoruskich obrońców praw człowieka.

Człowiekiem szczególnie zasłużonym dla tej sprawy jest Aleś Bialacki (ur. 1962 w Karelii, dokąd udali się w latach stalinowskich jego białoruscy rodzice, którzy w rodzimej republice stracili możliwość godnego utrzymania). Bialacki wiele lat życia poświęcił działaniom na rzecz praw człowieka. Rozpoczął je jeszcze jako doktorant w latach 80. działając w literackim towarzystwie „Tutejsi”. Został zauważony jako organizator imprezy „Dziady’88” upamiętniającej ofiary reżimu sowieckiego, a także współtwórca Białoruskiego Frontu Narodowego „Odrodzenie”. Bardzo znamiennym faktem jest także jego aktywny udział w tworzeniu Białoruskiej Hromady Katolickiej. Najbardziej znany jest jako twórca organizacji Wiasna (w chwili założenia, w roku 1996, Wiasna-96), zdelegalizowanej przez Sąd Najwyższy Republiki Białoruś w roku 2003. W 2001 Bialacki został oskarżony o uchylanie się od podatków i skazany na 4,5 roku więzienia, jednak wyszedł na wolność na mocy amnestii w roku 2014. 

Tym, co uderza w ówczesnej procedurze, jest nie tyle używanie przez reżim sądów jako narzędzia represji (na Wschód od Bugu mocno ugruntowanego dziedzictwa ZSRR), co fakt, że część zarzutów postawiono na podstawie (dotyczące zawartości kont bankowych Wiasny) danych, dostarczonych przez ministerstwo sprawiedliwości Litwy na mocy umowy dwustronnej. Podobny skandal, dotyczący analogicznego wypadku wybuchł w Polsce, kiedy Helsińska Fundacja Praw Człowieka ogłosiła, że polska Prokuratura Generalna 27 czerwca 2011 przekazała dane na temat funduszy zgromadzonych przez Wiasnę na kontach bankowych w Polsce. Rzecz jasna i w tym przypadku mieliśmy do czynienia z realizacją porozumienia dwustronnego, a konkretnie z Umową o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych, rodzinnych, pracowniczych i karnych z 26 października 1994.  Minister Radosław Sikorski przepraszał wówczas za „karygodny błąd”, a o uwolnienie Bialackiego apelował Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek. 

Jest oczywiste, że mieliśmy wówczas do czynienia z godnym pożałowania zaniedbaniem, bowiem ówczesne władze RP, jak i późniejsze, zawsze wspierały walkę o poszanowanie praw człowieka na Białorusi. Nie zmienia to jednak faktu, że w przypadku stosunków z Białorusią Łukaszenki państwo polskie borykało się z oczywistym dylematem: czy jednoznacznie wspierać wszelkie działania przeciwko reżimowi i przyjąć wobec niego postawę nieprzejednaną czy raczej starać się zachęcić go do zbliżenia, aby zapobiec wpadnięciu Białorusi pod całkowitą kontrolę Federacji Rosyjskiej. Dziś można powiedzieć, że z jednej strony jest już za późno i doszło do umożliwienia siłom zbrojnym Rosji działania z terytorium Białorusi, a przez to do praktycznego wchłonięcia jej do rosyjskiej strefy skutecznego oddziaływania geopolitycznego, a z drugiej - że sam białoruski dyktator przekroczył Rubikon i opowiedział się za współpracą z jeszcze bardziej niebezpieczną i posiadającą nieporównywalnie większe siły dyktaturą. Tym samym niejako osobiście wymazał europejski wektor rozwoju jego państwa. Dyskusja na temat postępowania wobec Białorusi wciąż toczy się w świecie polskiej polityki, a warunki do przełamania dylematu poprzez nastanie nowych możliwości działania być może dopiero nadchodzą.

Sukces Bialackiego, który nie chciał po uwolnieniu w 2014 r. komentować postawy strony polskiej, wynika jednak bez wątpienia także ze wsparcia zagranicznego. Jak sam wspominał, liczba listów ze wsparciem, które otrzymywał w kolonii karnej przewyższała liczbę listów wszystkich pozostałych więźniów kolonii razem wziętych. Niestety, w 2021 roku Aleś Bialacki został ponownie aresztowany, nie doczekawszy się dotąd procesu.

Kwestia „Memoriału”, rosyjskiego beneficjenta Nagrody Nobla A.D. 2022, w zasadzie nie powinna podlegać kontrowersjom. Zasługi stowarzyszenia dla wspierania przestrzegania praw człowieka w Rosji są niezaprzeczalne. Podziwu godne są zarówno determinacja dla odkrywania prawdy o zbrodniach przeszłości, jak też wysiłek publikacyjny. To właśnie „Memoriał” w znaczącej mierze odsłonił Rosjanom prawdę o zbrodni katyńskiej. W miarę zaostrzania się kursu moskiewskiego reżimu stowarzyszenie popadało w coraz większą niełaskę. Jako organizacja otrzymująca w nawet niewielkiej części środki z zagranicy została wciągnięta na listę „zagranicznych agentów”, co wpływało na kształtowanie jej obrazu w kraju o bogatej tradycji nagonek na osoby kojarzone z obcym wpływem. Status „zagranicznego agenta” wymaga licznych i drobiazgowych procedur informowania o swym statusie. Pod pretekstem naruszenia tych regulacji „Memoriał” został zdelegalizowany pod koniec grudnia 2021 roku przez Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej.

Wieść o Nagrodzie Nobla dla stowarzyszenia została ogólnie przyjęta z uznaniem, chociaż zdarzały się głosy krytyczne, czego przykładem jest tweet Mychajło Podolaka, doradcy Szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy. Podolak uważa decyzję Norweskiego Komitetu Noblowskiego za niefortunną, twierdząc, że ani rosyjskie ani białoruskie organizacje niczego nie zrobiły aby stanowczo sprzeciwić się wojnie.  Tweet generalnie nie został dobrze przyjęty i trudno się temu dziwić, jeśli wziąć pod uwagę sytuację ruchów na rzecz obrony praw człowieka zarówno w Rosji, jak i na Białorusi.

Nie zmienia to jednak faktu, że atmosfera wokół obrońców praw człowieka i generalnie przyzwoitych zachowań politycznych zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i międzynarodowym, nie jest w wymienionych państwach najlepsza. Na Białorusi postawa społeczeństwa podszyta jest głównie pacyfizmem i lękiem, natomiast w Rosji ciągle obecnym resentymentem wobec Zachodu i akceptacją wszelkiej władzy centralnej, nawet tej, która rażąco przekracza dopuszczalne normy. 

Trudno także uciec od jeszcze innej refleksji na temat obrony godności człowieka, której tak bardzo domagał się św. Jan Paweł II. Wielu zastanawiało się, dlaczego pomimo oczywistego otwarcia wobec prawosławia i wspierania działań na rzecz ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, papież jednak zdecydował się, idąc zupełnie w poprzek stanowiska Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, na powołanie diecezji katolickich w Rosji wraz z moskiewską metropolią. Można na ten temat snuć różne spekulacje, jednak najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja, iż obserwując wydarzenia i narracje w Rosji po prostu przestał wierzyć w niezależność Patriarchatu Moskiewskiego od coraz bardziej ludożerczego państwa.

Białoruska Hromada Katolicka, której obecny noblista, Aleś Bialacki był współzałożycielem, w swym apelu z 1990 roku domagała się ponownego upodmiotowienia białoruskiego języka i narodowej kultury. Niczego podobnego nie znajdziemy w strukturach podporządkowanej Patriarchatowi Moskiewskiemu cerkwi prawosławnej, co niestety rysuje dość przygnębiający obraz dalszej interakcji środowisk walczących o zachowanie godności człowieka z przeciwległą stroną mocy.

Prof. dr hab. Joachim Diec

Katedra Badań nad Obszarem Eurazjatyckim 

Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ

Przypisy

1. Zob. np. Annual Report of the Center for Civil Liberties, 2021, Kyiv 2022.
2. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Prokuratura przekazała Białorusi informacje dot. Alesia Bialackiego, https://www.hfhr.pl/prokuratura-przekazala-bialorusi-informacje-dot-alesia-bialackiego/ (07.10.2022).
3. Михайло Подоляк, Twitter, @Podolyak_M, https://twitter.com/Podolyak_M/status/1578337589882650626?s=20&t=9_4_aLINpezKJWZ_08MdYw, (07.10.2022).
4. Белорусская католическая громада, Обращение (в поддержку белоруссизации духовной жизни в Белоруссии), http://old.iea.ras.ru/books/04_BEL/190120041422.htm (07.10.2022)

Dr Michał Kuryłowicz, Katedra Badań nad Obszarem Eurazjatyckim UJ

Kiedy społeczeństwo obywatelskie musi ustąpić miejsca autokracji i dyktaturze, pokój często stanowi kolejną ofiarę – ten fragment uzasadnienia werdyktu odnośnie tegorocznych laureatów Pokojowej Nagrody Nobla zdaje się najlepiej oddawać intencję członków Komitetu Noblowskiego. Decyzja norweskiego gremium, która tradycyjnie wywołała falę komentarzy (nie zawsze pochlebnych), jest istotna co najmniej z kilku względów i nieoczekiwanie wpisuje się w profil polskich dyskusji na temat wojny w Ukrainie.

Nie dziwi rozbudowany skład nagrodzonych. Nie raz wskazywano kilka osób jednocześnie, a działania poszczególnych postaci doceniano wymiennie lub wespół z całymi instytucjami. Symptomatyczny jest natomiast geograficzny dobór tegorocznych laureatów. Komitet Noblowski niewątpliwie wpisał się w – podsycone przez agresję Rosji na Ukrainę – zainteresowanie opinii publicznej sytuacją polityczną w Europie Wschodniej. W tym kontekście jednak połączenie w jednym werdykcie bolączek trawiących Białoruś, Rosję i Ukrainę zostało odebrane z zaskoczeniem a nawet rozdrażnieniem, zwłaszcza strony ukraińskiej. Chyba nie do końca słusznie. 

Nie ma powodu wątpić w to, że noblowskie „wołanie o pokój” we wspomnianych trzech krajach wygenerowały problemy, których wspólnym mianownikiem jest trudne, ciążące nad nimi, dziedzictwo sowieckie. Jak na ironię, władze zarówno w Kijowie, jak i w Moskwie czynią wiele aby pozbyć się niechcianej przeszłości, chociaż rozmijają się drastycznie w jej ocenie. Ukraińcy usuwają pospiesznie widoczne w przestrzeni publicznej symbole epoki komunistycznej, traktując je jako świadectwo kolonialnej zależności od Rosji i doświadczenia totalitaryzmu. Rosjanie z kolei, ustami Władimira Putina i kremlowskich propagandystów, obarczają projekt państwa sowieckiego winą za naruszenie mitycznej jedności wschodnich Słowian i rozbudzenie „wirusa” nacjonalizmu. W tym kontekście swoistym wyrazem rosyjskiej pogardy dla sowieckiej przeszłości są nieustanne ataki rakietowe na ukraińskie miasta. Ich najbardziej widocznym przejawem, obok cywilnych ofiar śmiertelnych, jest masowe niszczenie infrastruktury powstałej przecież właśnie w okresie sowieckim.

Problem wspomnianego dziedzictwa, sugestywnie wyeksponowany przez Komitet Noblowski w postaci doboru laureatów, nie sprowadza się tylko do takiej czy innej oceny komunistycznej przeszłości i poszczególnych działań struktur państwowych. Jego sedno tkwi w samym nadmiarze państwa, w jego dominacji nad jednostką i społeczeństwem, a z tą stykały się wszystkie, doświadczające sowieckiej hegemonii, narody. Historia w tym przypadku zdaje się zresztą powtarzać, biorąc pod uwagę – widoczną zwłaszcza w Rosji i na Białorusi – skalę społecznego sentymentu za przeszłością utożsamianą z silnym państwem. Komitet Noblowski najwyraźniej sugeruje że tam, gdzie człowiek unika społecznego zaangażowania i pokłada przesadne nadzieje w machinie państwowej, prędzej czy później staje się tego państwa niewolnikiem. Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla staje się zatem ponownie pochwałą oddolnej aktywności, sprzeciwu wobec tkwiącej  w społeczeństwie apatii i poczucia bezsilności.
Patrząc z takiej perspektywy nietrudno dostrzec też różnicę w podejściu norweskiego gremium do tych trzech społeczeństw i ich najświeższych doświadczeń. Nagroda  dla białoruskiego opozycjonisty i działacza praw człowieka, Alesia Bialackiego  oraz wyróżnienie rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał to wskazanie na długodystansowy charakter walki o prawa i możliwości jednostki względem machiny państwowej.  W obu przypadkach uhonorowani zostali ci, których aktywność sięga schyłku epoki komunistycznej. Pomimo upływu ponad trzech dziesięcioleci i wielu zmian politycznych  w ich krajach, laureaci wciąż stanowią represjonowany bastion walki o prawo jednostki 
do wyrażania własnych przekonań i budowy niezależnych od państwa sieci społecznych.

W przypadku ukraińskiego laureata – Centrum Wolności Obywatelskich – rzecz ma się nieco inaczej. Ta stosunkowo młoda organizacja (założona w 2007 roku) z oczywistych względów skupia się dzisiaj przede wszystkim na rejestrowaniu zbrodni dokonywanych przez rosyjskie siły zbrojne na terytorium Ukrainy. Poszukuje też prawnych możliwości ukarania winnych tych przestępstw. Jednak początki działalności Centrum wiązały się z poczuciem zagrożenia dla praw i wolności jednostek oraz dla trwałości demokracji w samej Ukrainie. Aż do wydarzeń Euromajdanu zasadniczym polem aktywności tej organizacji była arena wewnętrzna: przeciwdziałanie nadmiernej ekspansji państwa i wspieranie ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego. Tym zatem, co zdaje się sugerować dzisiaj Komitet Noblowski, a co niekoniecznie podoba się wszystkim zainteresowanym, jest przekonanie, że prawa człowieka i wolności obywatelskie są równorzędne wobec wolności państwa od agresji innego państwa. Deokupacja Ukrainy nie rozwiąże samoistnie wszystkich tych problemów. 

Jest również nieoczekiwane i szalenie aktualne polskie tło tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Uhonorowanie zdelegalizowanego w ubiegłym roku w Rosji Stowarzyszenia Memoriał skłania do przypomnienia, że to w dużej mierze dzięki tej organizacji Rosjanie poznali prawdę o zbrodni katyńskiej i innych przestępstwach reżimu sowieckiego. Każe to zastanowić się nad naszą własną postawą wobec społeczeństwa rosyjskiego dziś, w obliczu wojny w Ukrainie. Wydaje się, że ze zbytnią łatwością ulegamy doniesieniom kremlowskich propagandystów czy ośrodków badania opinii publicznej o powszechnym poparciu Rosjan dla wojny oraz dla Władimira Putina. Stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej, wpadamy w tę samą pułapkę, na którą natykają się odbiorcy rosyjskiej machiny propagandowej: dehumanizujemy en bloc wszystkich po drugiej stronie barykady. 

Zapowiedzi całkowitego zamykania granic UE dla Rosjan uciekających przed represjami czy nawet przed mobilizacją do wojska raczej nie pomogą w obaleniu autorytarnej władzy w samej Rosji. Na pewno natomiast wyzwolą dodatkowe poczucie bezsilności i zrezygnowania u tych, od których oczekujemy zaangażowanej postawy społecznej. Aktywność bardziej wymaga wsparcia i współdziałania, niż pouczania i krytyki.

Dr Michał Kuryłowicz

Katedra Badań nad Obszarem Eurazjatyckim

Instytut Rosji i Europy Wschodniej

Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ