Humanistyka i nauki społeczne - Bionauki
Z okazji tegorocznej ceremonii wręczenia aż dwóch literackich Nagród Nobla zapraszamy do lektury tekstu popełnionego przez Sebastiana Brejnaka, doktoranta kulturoznawstwa na Wydziale Polonistyki UJ. Niepokój to nie tylko temat utworu autorstwa naszego doktoranta, ale również tytuł jego książki "Niepokój. Nowoczesność w świetle anachronicznych konfiguracji doświadczenia nieswojości". Gorąco zachęcamy do lektury!
List lorda Inquietusa [1] do Johannesa de Silentio [2]
List ten napisał lord Inquietus, zaniepokojony [3] losami nowoczesności, do Johannesa de Silentio, milczącego od dłuższego czasu przyjaciela, aby usprawiedliwić się przed nim, iż jednak nie porzuca zajęć literackich [4]
Drogi Przyjacielu,
długo zastanawiałem się nad Twoim zaleceniem zaniechania wszelkiej działalności pisarskiej w związku z dziwnym nastrojem dekadencji czy, jak to ująłeś, estetycznego zniechęcenia [5], unoszącym się w powietrzu. Swoje rady argumentowałeś bezsensownością fachu skryby – jakiegoś nudnego rejestratora rzeczywistości – w czasach powszechnej obojętności na słowo pisane, mówione albo choćby ledwie majaczące [6] w zawiązkach imaginacji. Naszych pięknych nowoczesnych nazwałeś ludźmi totalnie głuchymi na jakiekolwiek podniety sumienia [7], a co dopiero na apele nieśmiałego, zamkniętego w jamie [8] literackich ułud, pisarza.
Mimo mojej ogromnej wdzięczności za Twój dar przyjacielskiej troski [9], ośmielę się jednak nie zamilknąć jako literat, choć może narażam się swoją decyzją na śmieszność. Nie zamierzam przy tym - bez obaw - zacząć udzielać się jako kaznodzieja lub wieszcz-profeta usiłujący poprzez swoje natchnione pisma skierować ludzkość na właściwy tor. Nic z tych rzeczy! Może nawet po części zastosuję się do Twoich poruczeń i nie skreślę już więcej w życiu ni litery (nie licząc tego listu). Ale przecież lwia część twórczej aktywności rozgrywa się in potentia [10] w naszych umysłach, ciałach, wrażeniach [11], jeszcze nie całkiem ukształtowanych i ledwie odczuwanych, ale istniejących przecież i to istniejących w sposób aż nadto dotkliwy. Słowem – zamierzam egzystować odtąd jak myśliciel-perypatetyk [12], który przypadkowo zawędrował do laboratorium [13] i sam siebie przykuł przez nieuwagę do jakiejś przerażającej i fascynującej zarazem [14] aparatury. Jej działanie polegałoby na ryciu na skórze przykutego (nie)szczęśliwca w sposób perfekcyjnie dokładny [15] jego myśli i zmysłowych pobudzeń. Oczywiście, treść tej jedynej w swoim rodzaju autopowieści byłaby dla innych - ewentualnych obserwatorów eksperymentu - całkowicie nieprzejrzysta. Co więcej, dla samego doświadczającego działania maszyny, dryfującego nieustannie między życiem i śmiercią, ekstazą przyjemności i ekstazą bólu, to dzieło byłoby nie do odczytania. Niezaprzeczalną przewagą więźnia-wolontariusza byłby jednak fakt, że on by tę pisaninę czuł całym sobą. Jego życie i nieżycie to byłaby literatura par excellence [16].
Takim właśnie pisarzem mógłbym chyba być w naszych dziwnych czasach, jak myślisz? Choć ta wizja wydaje się co najmniej utopijna, a może nawet atopijna [17], biorąc pod uwagę moje wrodzone atopowe zapalenie wyobraźni, to czyż nie jest piękna? I jak cudownie pozwala mi się z Tobą nie zgadzać! A to w przyjaźni jest przecież najcenniejsze.
Teraz zupełnie na poważnie, drogi mój piewco leniwego appeasementu [18], przyznam Ci rację, że coraz trudniej nie popaść dziś w zupełny poznawczy letarg [19]. Mój niepokój drąży mnie co prawda od środka i nie daje zasnąć na dobre, a wewnętrzne niezadowolenie ze wszystkiego, co robię i czego nie robię, pogłębia się bez zmian. Ale mimo wszystko – widząc jak moja własna nowoczesność ucieka mi przed nosem niczym Achillesowy żółw [20] – czuję, że nie nadążam. Grecy nazywali to anachronizmem [21], ja po prostu mawiam, że jest mi nieswojo [22].
Czasem łudzę się przez chwilę, że wreszcie gdzieś się naprawdę zadomowię, że moje „ja” idealnie wpasuje się w jakieś miejsce jak orzech w łupinę [23], ale wystarczy chwila, żeby to uczucie prysło. Wtedy znowu zaczyna mi się wydawać, że jestem tu jakimś pasażerem na gapę [24] albo pacjentem przewożonym w rozwrzeszczanym ambulansie [25]. I z jednej strony marzę o spokojnym śnie, o tumiwisizmie absolutnym, błogiej narkotycznej głupawce czy po prostu świętym spokoju, ale z drugiej wiem, że taki stan jest nieosiągalny, a nawet niewskazany przy mojej przypadłości.
Ja się po prostu muszę ciągle buntować przeciwko temu, co zastane, znieruchomiałe, od środka skarłowaciałe albo spotworniałe, to znów fałszywie wygładzone, przykryte płaszczykiem stoickiej harmonii. Wszędzie czuję się jak intruz, jakiś obcy, niepasujący do reszty – niereformowalny malkontent i męczydusza. Wygląda na to, że nie ma dla mnie ratunku. Skazany na wieczną biegunkę myśli i niepokój ciałoducha muszę być ciągle nie w tym czasie i miejscu, co trzeba - zawsze gdzie indziej.
Jeśli więc nie zadecydujesz finalnie, że masz dość towarzyszenia mi w szczęśliwej niedoli nieuleczalnych trwóg [26], to ten ostatni raz złam przysięgę swojego silent generation [27] i odpiszże coś staremu przyjacielowi!
Daj głos i nie bądź całkiem zdrów (bo z tego Twojego chronicznego zmęczenia [28] naprawdę niezłe dzieła mogą się narodzić)!
Lord Inquietus
D. Teraz czyli Kiedy Indziej
PS Tylko nie obraź się, jak ostatnio, za tę psią analogię. Nie od dziś mnie znasz i powinieneś wiedzieć, że psy uważam za nieprzeniknione dla nas summy, w których wszystko się kryje, co trzeba w ogóle wiedzieć[29]. O!
Przypisy: