Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

5000 metrów nad poziomem cukru

5000 metrów nad poziomem cukru

Na Uniwersytecie Jagiellońskim realizowany był projekt, który łączył badania naukowe i wyprawy w wysokie góry. Nie byłoby w tym nic oryginalnego, gdyby nie fakt, że zdobywcami szczytów są pacjenci chorzy na cukrzycę typu 1.

Więcej o nauce?! Dołącz do profilu strony. www NAUKA.uj.edu.pl na Facebooku 

O projekcie „5000 metrów nad poziomem cukru” opowiada jego kierownik, dr hab. Tomasz Klupa z Pracowni Zaawansowanych Technologii Diabetologicznych w Katedrze Chorób Metabolicznych UJ CM.

Dr hab. Tomasz Klupa: Nowoczesne podejście do leczenia cukrzycy ma na celu nie tylko przywrócenie równowagi metabolicznej organizmu, ale także uzyskanie możliwie wysokiej jakości życia chorego, utrzymanie aktywności zawodowej i fizycznej. Piesze wycieczki w góry są jedną z najlepszych form aktywności ruchowej dla chorych na cukrzycę typu 1. Cukrzyca tego typu, zwana również insulinozależną, to choroba, w której następuje stopniowe niszczenie produkujących insulinę komórek β znajdujących się w trzustce. W efekcie następuje utrata zdolności wydzielania tego hormonu, który musi być dostarczany do organizmu pacjenta z zewnątrz, za pomocą zastrzyków lub poprzez osobistą pompę insulinową.

Część pacjentów poszukuje bardziej ambitnych górskich wyzwań: uprawia maratony górskie, wspinaczkę w warunkach możliwego niedotlenienia (tzw. obniżonego ciśnienia parcjalnego tlenu) lub w okresie zimowym. Niestety, o ile istnieją pojedyncze opracowania naukowe dotyczące tego rodzaju przedsięwzięć, brakuje na rynku praktycznego, skierowanego do chorych poradnika. Pomagałby on w uprawianiu wymienionych sportów bez zwiększonego ryzyka wystąpienia niekorzystnych skutków zdrowotnych. To właśnie zainspirowało nas do stworzenia projektu „5000 metrów nad poziomem cukru”.

Przetarcie szlaków

Pomiar insuliny na wysokościach

Celem projektu było stworzenie zespołu około 20-30 osób, głównie pacjentów z cukrzycą typu 1 oraz zespołu lekarzy, którzy wspólnie będą chodzić po górach. Założyliśmy sobie, że efektem końcowym stanie się przekroczenie granicy 5000 metrów nad poziomem morza. Nasze wyprawy miały  przede wszystkim pokazać cierpiącym na cukrzycę typu 1, ale także lekarzom i diabetologom, że chory może podejmować różne wyzwania sportowe, w tym te o charakterze wypraw górskich. Ponadto naszym dążeniem było stworzenie praktycznego poradnika dla chorych. Nie mniejsze znaczenie miało również zebranie danych naukowych i przygotowanie publikacji opartej o nasze unikatowe doświadczenia.

Pierwsza wspólna wyprawa miała miejsce w 2014 roku. Jej nadrzędnym celem była integracja grupy i wzajemne poznanie się, także związane ze wczesnym rozpoznawaniem u kolegów z zespołu objawów spadku zawartości glukozy we krwi, czyli hipoglikemii. Wybraliśmy trasę gorczańskiego maratonu górskiego. W ciągu dwóch dni udało nam się pokonać ponad 40 km od Krościenka przez Przełęcz Knurowską i Turbacz do Nowego Targu. Sporym wyzwaniem podczas wyprawy było  radzenie sobie z dietą, w tym np. dawkowanie insuliny na solidną porcję wieprzowiny, po całodziennym marszu górskim.

Gorce w śniegu

Drugim spotkaniem był obóz zimowy „Gorce 2015”. Uczestniczyło w nim 21 pacjentów w wieku 19–47 lat o bardzo różnym wyjściowym poziomie aktywności fizycznej — od sporadycznej aktywności rekreacyjnej po uczestnictwo w ultramaratonach górskich. Na naszą trzydniową wyprawę składało się pokonywanie zimowych, górskich szlaków w rakietach śnieżnych, odbycie kursu „ABC” pierwszej pomocy w przypadku zejścia lawiny śnieżnej, pokonywanie przeszkód terenowych za pomocą mostów linowych oraz nocleg w namiotach na jednej z polan gorczańskich w warunkach minusowych temperatur (w nocy temperatura spadła do około minus 10ºC). Co istotne, w trakcie obozu nie doszło do żadnego przypadku ciężkiej hipoglikemii ani takiego wzrostu stężenia glukozy, który zmusiłby uczestnika do przedwczesnego opuszczenia zgrupowania.

Ta wyprawa była źródłem wielu ciekawych obserwacji naukowych. Marsz w rakietach śnieżnych wymaga większej o około 30% redukcji dawki insuliny (lub większego spożycia węglowodanów) w porównaniu z pokonaniem podobnego dystansu bez śniegu. Trudno jednak przekazać osobom, które zechcą pójść w nasze ślady, bardzo precyzyjne wytyczne. Postępowanie naszych chorych było bardzo indywidualne i zmienne — przykładowo na czas marszu pacjenci redukowali bazalną dawkę insuliny w zakresie 0–100%. Podstawowy wlew insuliny do zera zredukował pacjent o stosunkowo małej, codziennej aktywności fizycznej, bazy nie redukował w ogóle chory będący w okresie remisji, na co dzień bardzo intensywnie uprawiający sport. Średnio zakres redukcji bazalnego wlewu insuliny wyniósł 30–60%.

Zimowe wyprawy w górach wymagają precyzyjnego planowania, w tym szczególnie planowania dłuższych postojów. W przypadku naszej wyprawy po porannym marszu w rakietach śnieżnych następowały zajęcia „techniczne” związane ze znacznie mniejszym wydatkiem energetycznym. Wcześniej nie przewidzieliśmy, że przed kontynuacją marszu, zabiorą nam one tak dużo czasu. Efektem tej dłuższej przerwy była hiperglikemia (wzrost stężenia cukru) u większości uczestników wyprawy.

Przerwa we wspinaczce. Czas na posiłek i notatki

Niska temperatura u wielu pacjentów obniża próg detekcji hipoglikemii — zimowe wyprawy po górach muszą się więc wiązać z częstszą samokontrolą. Chorzy muszą pamiętać także, iż glukometry w niskich temperaturach przestają działać! Dobrym rozwiązaniem jest przechowywanie ich (także w nocy) tuż przy ciele.

Pacjenci leczeni za pomocą osobistej pompy insulinowej powinni szczególnie uważać przy zakładaniu uprzęży alpinistycznej. Nieprawidłowe jej umocowanie może grozić mechanicznym uszkodzeniem pompy.

Kolejna wyprawa odbyła się w Alpach w jesienią 2015 roku. Chcieliśmy w jej trakcie sprawdzić, jak można korygować dawki insuliny w trakcie wspinaczki w coraz wyższe partie gór. Udało się, całą grupą pokonaliśmy, w trudnych, praktycznie zimowych warunkach, barierę 3000 metrów.

Ostatnim etapem naszych przygotowań do „wielkiego finału” był obóz zimowy w 2016 roku, podczas którego ratownicy TOPR uczyli nas ABC ratownictwa lawinowego, posługiwania się rakami i czekanami oraz asekuracji w warunkach zimowych.

Wielki wyczyn

Ukoronowaniem projektu było wejście na szczyt Damavand w Iranie, leżący na wysokości 5670 metrów n.p.m. Wyprawa rozpoczęła się 15 lipca 2016 roku. Po przylocie do Teheranu dojechaliśmy samochodami do miejscowości Polour (wysokość 2270 m), gdzie w schronisku górskim spędziliśmy jedną noc. Następnie samochodami dojechaliśmy do miejscowości Goosfand Sara znajdującej się na wysokości 3200 m. Stamtąd doszliśmy do schroniska znajdującego się na wysokości 4200 m.

Po spędzeniu nocy rozpoczęliśmy podejście aklimatyzacyjne na wysokość 4800 m, po czym wróciliśmy do schroniska. Na atak szczytowy zdecydowało się 18 pacjentów z cukrzycą typu 1, przewodnicy oraz lekarze. Wyruszyliśmy ze schroniska około 2 w nocy i po około 10 godzinach osiągnęliśmy szczyt.

"Daliśmy radę!"

Jest to osiągnięcie bez precedensu. Nigdy wcześniej tak duża grupa chorych na cukrzycę typu 1, nie „preselekcjonowana” (czyli o różnym wyjściowym poziomie aktywności fizycznej) nie osiągnęła takiej wysokości. Cukrzycowo poradziliśmy sobie bardzo dobrze. Nie było ani jednego przypadku ciężkiego niedocukrzenia czy dekompensacji metabolicznej (czyli trudnego do opanowania wzrostu poziomu glukozy z obecnością ketonurii). Natomiast niemal wszyscy odczuwaliśmy nasilone objawy choroby wysokościowej. Punktem krytycznym na naszej trasie była tak zwana „Smocza góra” około 300 metrów pod szczytem, gdzie drażniące wyziewy siarki nasilały jeszcze objawy choroby wysokościowej.

Na szczęście wszyscy szczęśliwie wróciliśmy do schroniska a następnie do Teheranu i Polski. Materiał z naszej wyprawy został umieszczony na stronach największej europejskiej organizacji diabetologicznej (EASD).

Jednak dla nas najważniejsze są słowa kierowane ze strony pacjentów - jeżeli słyszymy, iż nasza wyprawa jest dla nich źródłem otuchy i inspiracją, to znaczy, że osiągnęliśmy cel!

Zobacz video galerię

Zdobycie Damavand

Polecamy również
Alicja po drugiej stronie lustra

Alicja po drugiej stronie lustra

Dwujęzyczność – problem czy błogosławieństwo? [LangUsta cz. 2]

Dwujęzyczność – problem czy błogosławieństwo? [LangUsta cz. 2]

O tym, jak mózg krojąc słowa, przyswaja nowy język [LangUsta cz. I]

O tym, jak mózg krojąc słowa, przyswaja nowy język [LangUsta cz. I]

Nauka języka morskich ssaków, czyli co delfin miał na myśli?

Nauka języka morskich ssaków, czyli co delfin miał na myśli?