Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Dylematy krymskie. Historia, ludzie, konflikt

Dylematy krymskie. Historia, ludzie, konflikt

Zimą i wiosną 2014 roku, Krymem wstrząsnęły dramatyczne wydarzenia, zmieniające polityczną rzeczywistość wschodniej Europy. Po miesiącach od tych chwil o konflikcie krymskim coraz mniej się mówi. Powracamy do tego tematu w rozmowie z prof. Ireną Borowik, ekspertem od spraw krymskich.

Tygiel kultur

Więcej o nauce?! Dołącz do profilu strony. www NAUKA.uj.edu.pl na Facebooku 

Bartosz Zawiślak, Dział Promocji i Informacji UJ: Na początek pytanie ogólne – czy mogłaby pani profesor nakreślić tło historyczne konfliktu krymskiego? Czy to prawda, że jego źródeł należy doszukiwać się w stalinowskich wysiedleniach z okresu II wojny światowej?

Prof. Irena Borowik, (Zakład Antropologii Społecznej Instytutu Socjologii, Wydział Filozoficzny UJ) interesuje się socjologią religii, przemianami w Środkowo-Wschodniej Europie, autorka książki „Jak w witrażach. Tożsamość a religia w biografiach Tatarów Krymskich, Rosjan i Polaków na Krymie"(2014, Scholar):

Przebieg wypadków związanych z Krymem niezbyt mnie zdziwił – nie w sensie politycznym, bo postępowanie Władimira Putina było rzeczywiście dość nieoczekiwane i gwałtowne, ale w sensie „zaplecza", czyli warunków społecznych sprzyjających aneksji Krymu przez Rosję. Te dobre warunki wynikają  z trzech przesłanek.

Przesłanka pierwsza to określona kompozycja narodowo-etniczna Krymu. Od XVIII wieku był to region bardzo mocno związany z Rosją pod względem politycznym i kulturowym. W ciągu kilku ostatnich stuleci wśród ludności dominowali Rosjanie. Według spisu z 2002 roku stanowili oni 58% mieszkańców Krymu. W ostatnich latach ta sytuacja zaczęła się trochę zmieniać – na ulicach słychać było nieco więcej języka ukraińskiego, zwiększyła się też świadomość narodowa Ukraińców. Znajduje to wyraz w fakcie, że tożsamość ukraińską zadeklarowało 20% mieszkańców Krymu. Trzecią największą grupą etniczną są Tatarzy krymscy, stanowiący 13% populacji. To właśnie między innymi tę grupę narodowościową w okresie wojennym wysiedlił z Krymu Józef Stalin. W ich miejsce – czasem dobrowolnie, czasem z przymusu – zostali osiedleni przedstawiciele narodów słowiańskich. W ten sposób trafiła tam też część Polaków, na przykład z Ukrainy zachodniej. Stalinowi zależało na tym, żeby rozbić występujące na terenach ukraińskich zwarte skupiska Polaków.

Przesłanką drugą jest dominacja kultury rosyjskiej wśród Słowian zamieszkujących Półwysep Krymski. Krym liczy dwa miliony mieszkańców. Są wśród nich przedstawiciele aż 148 grup narodowościowych. Poza wymienionymi już trzema głównymi są to również  Mołdawianie, Białorusini, Ormianie, niewielkie grupy ludności o pochodzeniu azjatyckim oraz wiele innych. Jednak mimo wszystko wśród mieszkańców Krymu dominuje ludność pochodzenia słowiańskiego, która utożsamia się z kulturą rosyjską. Po przeprowadzonym na Ukrainie referendum dotyczącym przyłączenia Krymu do Rosji pojawiły się głosy kwestionujące autentyczność jego wyników. Na podstawie obserwacji poczynionych przeze mnie w trakcie badań mogę stwierdzić, że wyniki te są bardzo prawdopodobne.

Trzecią przesłanką jest polityczna atrakcyjność Putina i Rosji dla mieszkańców Krymu. W wywiadach przeprowadzonych przeze mnie z ludnością krymską wyrażało się to w bardzo silnej nostalgii za ZSRR jako wielkim, wspaniałym krajem (jeden z rosyjskich respondentów wyraził to w sposób bardzo przemawiający do wyobraźni: „było tak dobrze – żyliśmy w Związku Radzieckim jak bracia, i nagle ni stąd, ni zowąd niepojęte pojawiły się te granice"). Do tego należy dołożyć brak akceptacji oddzielenia Krymu od Rosji, brak szacunku dla niepodległości państwa ukraińskiego, krytykę Ukrainy jako państwa oraz zachwyt nad Putinem, postrzeganym jako mąż opatrznościowy i wielkiej klasy polityk, z powodzeniem dbający o wizerunek Rosji, światowego mocarstwa.

Ciekawe? Przeczytaj także: Czy wolno śmiać się z umierających dzieci? Moralność dowcipu

Czy konflikt krymski podzielił społeczeństwo? Jaki wpływ miał on na codzienne relacje „sąsiada z sąsiadem"?

Moje badania zakończyły się w 2012 roku, docierające do mnie informacje na temat późniejszej sytuacji na Krymie pochodzą więc z różnych źródeł formalnych i nieformalnych. W okresie przed aneksją występowały silne napięcia pomiędzy Rosjanami oraz Słowianami powiązanymi z kulturą rosyjską a Tatarami krymskimi. Te napięcia wyrażały się na różnych poziomach. Na przykład, kiedy Tatarzy organizowali publiczne marsze albo wiece upamiętniające rocznicę deportacji, Rosjanie wypowiadali się na ten temat bardzo krytycznie. Prócz tego nasiliła się negatywna stereotypizacja Tatarów wśród ludności rosyjskiej: że oszukują, kradną, wyrąbują lasy i zajmują ziemię, która im się nie należy, fałszują swoje wykształcenie, szkodzą sąsiadom. Dochodziło nawet do przedstawiania tych negatywnych stereotypów w wymiarze symbolicznym: niektóre matki opisywały swoim dzieciom Tatarów jako potwory z jednym okiem i rogiem na czole, które porwą je, jeśli będą same chodziły po ulicach. Wróg dosłownie przybrał szaty mitycznej bestii.

Niektóre matki opisywały swoim dzieciom Tatarów jako potwory z jednym okiem i rogiem na czole, które porwą je, jeśli będą same chodziły po ulicach. Wróg dosłownie przybrał szaty mitycznej bestii.

Miałam wrażenie, że ten negatywny stereotyp Tatara krymskiego jest powiązany z obawą Rosjan i innych Słowian przed utratą dobytku. Bali się, że powracający Tatarzy zabiorą im domy i ziemię. To trzeba sobie wyobrazić. Przed wywózką krymskich Tatarów na Krymie było ich ponad 20%. Po ich deportacji półwysep opustoszał w sensie dosłownym – zostały puste domostwa, ziemia, dobytek, którego nie mogli ze sobą zabrać. Przecież na spakowanie się tej nocy, kiedy ich wysiedlono, mieli zaledwie 15 minut! Domy zajęte zostały przez osiedlających się Słowian – do czego Stalin gorąco zachęcał – i przez tych, których przesiedlił. Kiedy Tatarzy zaczęli wracać po 1991 roku, co stało się możliwe po rozpadzie Związku Radzieckiego, mieszkający w tych domach zaczęli się obawiać, że Tatarzy chcą im je odebrać. Przedstawienie Tatarów w złym świetle miało więc z jednej strony uzasadnić przekonanie, że Tatarom nic się nie należy, a z drugiej strony umocnić tezę, że majątki powinny pozostać przy obecnych właścicielach.

Z kolei sami Tatarzy kreślili bardzo tragiczny obraz: twierdzili, że po powrocie spotkali się z nieżyczliwością i że ze względu na pochodzenie odmawiano im pracy. Jedna z moich rozmówczyń opowiadała, że posiadała kwalifikacje nauczycielki muzyki. Pomyślnie przeszła rozmowę o pracę, ale kiedy przyszło do podpisania umowy i wyciągnęła swój paszport z tatarskim imieniem i nazwiskiem, okazało się, że pracy już nie ma. Inny rozmówca, student, chciał wynająć mieszkanie. Przez telefon wszystko brzmiało dobrze, później miała jednak miejsce sytuacja analogiczna do poprzedniej. Tatarzy czuli się stygmatyzowani przez dominującą część społeczeństwa, o której mówili russkije (określając w ten sposób ogół Słowian). W związku z tym, według moich informacji, to Tatarzy krymscy zdecydowanie optowali za pozostawieniem półwyspu w rękach Ukrainy.

Potencjał konfliktogenny niewątpliwie był i jest w dalszym ciągu na Krymie spowodowany sprzecznością interesów. Teraz może się to bardziej uwidocznić, gdyż interwencja Rosji umożliwia dominującej grupie słowiańskiej skuteczniejsze dążenie do własnych celów, także za pomocą środków prawnych.

Ciekawe? Przeczytaj także: Dwadzieścia lat po wojnie na Bałkanach

Tatarska tułaczka

Co teraz czeka ludność krymską? W jakie sytuacji znajdą się mniejszości kontestujące przyłączenie Krymu do Rosji?

Tatarzy zadeklarowali, że nie dadzą się zmusić do opuszczenia ojczyzny. Skoro do tej pory sobie radzili, to w rosyjskim Krymie też sobie poradzą. Obecnie nie mamy jednak do czynienia z aktywną dyskryminacją mniejszości na poziomie państwowym.

Niemniej jednak jestem przekonana, że na początku okresu powrotu Tatarów, w okolicach roku 1991, państwo ukraińskie nie zrobiło wystarczająco wiele, aby stworzyć dla nich korzystne warunki. Występowały wtedy różnego rodzaju przeszkody formalne, które mogłyby zostać rozwiązane przez odpowiednie uchwały, na przykład w kwestii paszportów czy nadawania ziemi. Tatarzy krymscy robili tak zwane samozachwaty – zajmowali ziemię na własną rękę i wznosili tam niewielkie tymczasowe chatki w nadziei, że uda im się później postawić na takiej działce dom. Natomiast w miarę upływu lat sytuacja Tatarów zdecydowanie się poprawiła. Choć wciąż spotykają się z trudnościami w codziennym życiu, na przykład są zmuszeni do pracy poniżej swoich kwalifikacji. Taka sytuacja może mieć jednak szerszy kontekst, związany między innymi z kryzysem ekonomicznym.

Tatarzy krymscy chętnie podkreślają swoje pozytywne podejście do życia oraz swój potencjał. Mówią, że nie przyjechali na Krym, aby cokolwiek odbierać i nie winią zamieszkałej tam obecnie ludności za wyrządzone im krzywdy. Oczywiście zdarzały mi się wywiady pełne nostalgicznych wspomnień o rodzinnych domach. Były również rzadkie przypadki, w których przesiedleńcom udało się odkupić to, co niegdyś do nich należało – niekiedy za ogromne pieniądze, choć wszyscy podkreślali, że nie da się wycenić odzyskania własnego domu.

Tatarzy krymscy chętnie podkreślają swoje pozytywne podejście do życia oraz swój potencjał.

Ta pozytywna postawa w obliczu trudnej sytuacji jest bardzo ciekawą (i budującą) cechą charakteru Tatarów.

Kiedy śledziłam biografie Tatarów krymskich – głównie byli to ludzie deportowani do Kazachstanu i Uzbekistanu – wydawało mi się, że ta postawa to element strategii wypracowanej przez nich w bardzo trudnych warunkach życia na obczyźnie. Trafili tam przecież z etykietą zdrajców Związku Radzieckiego. Jedna z moich najstarszych rozmówczyń opowiadała, że kiedy wysiedli na końcowej stacji po kilku tygodniach wyniszczającej podróży w bydlęcym wagonie, to miejscowa ludność czekała na nich z widłami i kijami. Warunki życia mieli skrajnie niekorzystne – żyli w ziemiankach, w najlepszym wypadku w nieocieplanych barakach. Głód był straszny. Mnóstwo ludzi umierało z niedożywienia i chorób.

Sposobem Tatarów na przeżycie było pokazanie się od jak najlepszej strony. Bardzo dużo pracowali na rzecz miejscowej ludności, najczęściej w zamian za jedzenie. Wspólna tożsamość religijna (islam) umożliwiła im z czasem wypracowanie wzajemnego zaufania. Niektórzy z Tatarów opowiadali, że Kazachowie i Uzbecy żegnali ich z płaczem.

Nie wiem natomiast, ile w takich wypowiedziach jest prawdy. To nie jest tak, że jedynym powodem powrotu Tatarów na Krym była tęsknota za ukochaną ojczyzną. Rozpad Związku Radzieckiego stworzył podatny grunt dla rozwoju nacjonalizmu. W Uzbekach zaczęły narastać radykalnie narodowe nastroje. W 1989 roku w Kotlinie Fergańskiej miała miejsce rzeź Turków meschetyńskich. Dochodziło do potwornego bestialstwa. Policja i wojsko zaczęły reagować dopiero po kilku dniach. Tatarzy bali się, że będą następni. Niektórzy z nich słyszeli wprost, że powinni wracać tam, skąd przybyli.

Ciekawe? Przeczytaj także: W przestrzeni pytań o przyszłość [video]

Ludzie muszę żyć dalej

Jak widzi pani profesor przyszłość Krymu oraz jego ludności?

W chwili obecnej Krym znajduje się w stanie, można powiedzieć, liminalnym (okres zawieszenia, przejściowy – przyp. red.). Jedynym krajem, który oficjalnie uznał ten półwysep za rosyjski, jest Białoruś. Myślę, że tak jak w przypadku Republiki Naddniestrzańskiej, ten niejasny stan będzie się utrzymywał przez jakiś czas. Zresztą Krym od dawna miał status autonomiczny, nawet w Związku Radzieckim.

Ale polityka polityką, a ludzie muszą żyć. Ludność w tamtym regionie od dawna czerpie dochody głównie z turystyki. Choć w tej chwili liczba turystów znacznie spadła, to myślę, że wrócą oni, gdy tylko sytuacja się ustabilizuje. Zachowanie przeciętnych ludzi zdeterminuje pragmatyka – trzeba mieć pracę i zarabiać pieniądze, więc będą się starać, żeby obyło się bez większych niepokojów. Wojny domowej na Krymie raczej bym się nie spodziewała. Jestem natomiast ciekawa, czy Słowianie pragnący przyłączenia Krymu do Rosji za jakiś czas nadal będą mieli to samo zdanie. W tej chwili argumentują, że w Rosji są tańsze samochody, wyższe emerytury, więcej pracy i tak dalej. Zastanawiam się, czy z bliska będzie to dla nich wyglądać równie atrakcyjnie, jak z daleka.

 

Polska przyjęła dotychczas wielu uchodźców z Ukrainy. Obecnie mamy do czynienia z dużo większym kryzysem migracyjnym. Wydźwięk w mediach jest bardzo odmienny. Jakie są podobieństwa i różnice?

Po pierwsze, część polityków, szczególnie prawicowych, konflikt na Ukrainie postrzega z perspektywy „Polski kresowej", takiej, która poniekąd jest odpowiedzialna za te obszary, szczególnie że mieszka tam wielu Polaków. Znaczna część Ukraińców, których przywieziono do nas autobusami na przykład z regionu Donbasu, miała polskie korzenie. Ratowaliśmy więc naszych rodaków. Po drugie, pomaganie Ukrainie osłabia Rosję. Stanowi to pewnego rodzaju budowanie przymierza przeciwko Putinowi. Podobnym zabiegiem było wsparcie udzielone Micheilowi Saakaszwilemu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w trakcie konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Po trzecie, łączy nas wiele lat wspólnej historii i sąsiedztwa.

Tymczasem o uchodźcach z Afryki i Bliskiego Wschodu wiadomo nam bardzo niewiele. W mediach pojawiają się wypowiedzi polityków, którzy przedstawiają ich przybycie w bardzo negatywnym świetle, pobudzając lęk przed nieznanym, myślenie stereotypami i ksenofobię. Z tego powodu wokół tej sprawy narosło dużo więcej kontrowersji.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ciekawe? Przeczytaj także: Najlepsze teksty w 2016!

-------------------------------------------

Ilustracje od góry:

- Prof. Irena Borowik w trakcie zwiedzania Pałacy Chanów w Bachczisaraju.

- Procent mieszkańców Ukrainy deklarujących, że język rosyjski jest ich językiem ojczystym, by Alex Tora [CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

- Flaga Tatarów krymskich

- Jaskółcze gniazdo na Krymie, jedna z głównych atrakcji turystycznych, by Иерей Максим Массалитин  [CC BY-SA 3.0], via Wikimedia Commons

Polecamy również
Alicja po drugiej stronie lustra

Alicja po drugiej stronie lustra

Dwujęzyczność – problem czy błogosławieństwo? [LangUsta cz. 2]

Dwujęzyczność – problem czy błogosławieństwo? [LangUsta cz. 2]

O tym, jak mózg krojąc słowa, przyswaja nowy język [LangUsta cz. I]

O tym, jak mózg krojąc słowa, przyswaja nowy język [LangUsta cz. I]

Nauka języka morskich ssaków, czyli co delfin miał na myśli?

Nauka języka morskich ssaków, czyli co delfin miał na myśli?