Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nauki przyrodnicze

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Komentarz do drugiej części najnowszego raportu klimatycznego IPCC

Komentarz do drugiej części najnowszego raportu klimatycznego IPCC

28 lutego 2022 r. ukazał się kolejny raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (ang. Intergovernmental Panel on Climate Change, IPCC). Co musi się zmienić w rolnictwie, dlaczego tak istotne są zmiany w zarządzaniu zasobami Ziemi - o tym w swoim komentarzu analizuje i pisze prof. Paulina Kramarz z Wydziału Biologii UJ.

 

Komentarz do pierwszej części szóstego raportu dostępny tutaj.

Lektura drugiej części szóstego już raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (ang. Intergovernmental Panel on Climate Change, IPCC) pt. “Zmiany Klimatu 2022: Wpływ, adaptacje i wrażliwość na zmiany” (ang. Climate Change 2022: Impacts, Adaptation and Vulnerability) nie jest łatwa. Przygotowana przez 270 osób ze świata nauki, podobnie jak pierwsza część, jest czerwonym alarmem dla ludzkości. Podkreśla, że musimy natychmiast maksymalnie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych oraz przystosować się do nieuniknionych już zmian klimatycznych, a obydwa te procesy muszą przebiegać równocześnie.

Jasno wskazane są tam skutki wzrostu średniej temperatury na Ziemi o 1.5°C w porównaniu do epoki przedprzemysłowej - obecne działania są niewystarczające i bez zahamowania emisji doprowadzą do wzrostu o wartość 2.3-2.7°C do 2100 r. Równie niewystarczające są działania przystosowawcze do już istniejących oraz przyszłych zmian. Co więcej, wiele działań mających na celu przystosowywanie się jest wręcz szkodliwych w dłuższej perspektywie. Przykładem mogą być źle prowadzone melioracje, które mając na celu krótkoterminową walkę z suszą, prowadzą do wyczerpania wód gruntowych i zmiany wzorców opadów.

W raporcie opisano również już zachodzące zmiany na całym świecie – wzrost liczby ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak susze, deszcze nawalne, wichury, powodzie, pożary, rosnące temperatury, jak i liczbę dni z ekstremalnie wysokimi temperaturami. Wiele z tych zjawisk możemy obserwować już i w naszym kraju, jak choćby niedawne wichury i trąby powietrzne, zeszłoroczne powodzie spowodowane gwałtownymi ulewami, czy też powracająca właściwie z roku na rok susza, w tym susza rolnicza zagrażająca uprawom roślin. Przypominam –wzrost średniej temperatury na Ziemi jeszcze nie przekroczył 1.5°C - dane wskazują na 1.2°C.

Zmiany te, szczególnie dotkliwie, zachodzą w krajach najuboższych - na kontynencie afrykańskim czy w Azji Południowej - których emisje gazów cieplarnianych należą do najniższych, co oznacza, że właściwie to nie one są odpowiedzialne za globalne ocieplenie. Dla przypomnienia: Europa łącznie z Ameryką Południową są odpowiedzialne za prawie 50% już obecnych w atmosferze gazów cieplarnianych.

Raport omawia też związek degradacji dzikiej przyrody, utraty bioróżnorodności ze zmianami klimatu – powodującej emisję gazów cieplarnianych, jak stało się to choćby w przypadku Amazonii, która obecnie emituje więcej CO2, niż pochłania. Przy czym dalsze ocieplenie powoduje coraz mniejszą zdolność ekosystemów do przystosowania się do nowych warunków termicznych, czyli dalsze ich zanikanie. Następuje dodatnie sprzężenie zwrotne.

W drugiej części raportu sporo miejsca, i słusznie, poświęcono żywności oraz konieczności zmian w systemie jej wytwarzania. Ze swojej strony muszę dodać, że obecne, ciągle postępujące uprzemysłowienie rolnictwa, nie tylko przyspiesza zmiany klimatyczne i dewastację przyrody, ale zagraża bezpieczeństwu i suwerenności żywnościowej wielu krajów, również naszego. Poprzez nadmierny chów zwierząt (ponad 70% terenów rolnych jest na niego przeznaczany) prowadzi do wylesiana (rolnictwo jest odpowiedzialne za 80% tego procesu) pod pastwiska, uprawy paszy. Przy czym mięso, nabiał i jaja zaspokajają zaledwie 17% zapotrzebowania energetycznego ludzkości – przemysłowe rolnictwo jest zatem skrajnie nieefektywne. Jednocześnie, rolnictwo jest odpowiedzialne za 34% emisji gazów cieplarnianych. Są to choćby metan, pochodzący z procesów fizjologicznych hodowlanych zwierząt przeżuwających (krowy, owce), podtlenek azotu pochodzący z odchodów i moczu zwierząt oraz z nawozów sztucznych, czy też dwutlenek węgla z procesów związanych z przetwarzaniem żywności oraz transportem. Ten ostatni czynnik – transport, często na duże odległości, powoduje, że przemysłowe rolnictwo zagraża również suwerenności i bezpieczeństwu żywnościowemu.

W Polsce widać to doskonale ostatnimi czasy, kiedy to z powodu wzrostu cen gazu ziemnego nastąpił albo wzrost cen albo wręcz braki w imporcie nawozów sztucznych, a ich krajowa produkcja jest niewystarczająca. To zresztą pokazuje kolejny problem uprzemysłowionego rolnictwa – oddzielenie upraw roślin od chowu zwierząt. Nawozy naturalne zostały w dużym stopniu zastąpione sztucznymi, znacząca część pasz jest importowana (jak choćby soja z Ameryki Południowej). Przy czym do stosowania odchodów i moczu zwierząt z ferm przemysłowych jako nawozu niestety należy podchodzić z dużą ostrożnością. Choćby dlatego, że zawierają one duże ilości antybiotyków, które są toksyczne dla glebowych, pożytecznych mikroorganizmów, a ich wprowadzanie do środowiska przyspiesza rozwój oporności na antybiotyki u bakterii chorobotwórczych.

Jak wytwarzać żywność, tak, by nie niszczyć środowiska, przyrody i wyżywić całą ludzkość? Zalecenia i rozwiązania są dobrze znane i opracowane, opiszę je pokrótce. Uprzedzając zastrzeżenia: omawiane przeze mnie metody pozwalają na podobną, o ile nie większą ilość plonów, jak w przypadku metod konwencjonalnych (przemysłowych), do tego w systemie globalnym mamy nadprodukcję żywności - wystarczyłoby jej dla 12 miliardów osób.

Przede wszystkim musimy maksymalnie ograniczyć liczbę hodowlanych zwierząt, a w ich chowie i hodowli stosować metody przyjazne środowisku. Jest to choćby karmienie zwierząt resztkami po uprawach, resztkami niezjedzonej żywności, czy też takimi roślinami, których człowiek nie jest w stanie spożyć. Maksymalne ograniczenie stosowania antybiotyków, jedynie w razie choroby zwierzęcia, umożliwi uzyskanie pełnowartościowego nawozu naturalnego. Żywność powinna być wytwarzania jak najbardziej lokalnie i sezonowo, w każdym kraju i regionie, by uniezależnić się od długich łańcuchów dostaw i ograniczyć transport.

Zamiast wielkoobszarowych monokultur musimy zwiększyć zarówno różnorodność gatunków, jak i ich odmian, opierając się na jak najbardziej lokalnych. Tego rodzaju uprawy, zwane polikulturami, są bardziej odporne na ekstremalne zjawiska pogodowe, ale i na zmiany klimatu – zawsze choć część upraw je przetrwa. Należy też zwiększyć ekologiczną intensyfikację upraw, to jest ilość pasów zieleni, miedz, zadrzewień między polami, które to chronią pola przed suszami, są miejscem bytowania naturalnych wrogów (ptaki, drapieżne owady) organizmów niepożądanych (np. owadów, gryzoni) żywiących się uprawianymi roślinami. Takie pasy zieleni utrudniają też rozprzestrzenianie się pożarów, a drzewa dodatkowo mogą spowalniać gwałtowne wichury.

W przypadku chowu i hodowli zwierząt również konieczne jest utrzymanie ich maksymalnej różnorodności genetycznej, by były one odporniejsze nie tylko na choroby, ale i zmieniające się warunki klimatyczne. Konieczne jest zapewnienie im dobrostanu, nie tylko ze względów etycznych (bardzo ważnych), ale również dlatego, że warunki dobrane do biologii i behawioru zwierząt powodują większą odporność na choroby, a także zmniejszają śmiertelność. Przy spełnieniu powyższych, pokrótce opisanych warunków, do wytwarzania żywności nie będą również potrzebne chemiczne środki ochrony upraw (pestycydy), które są jedną z głównych przyczyn wymierania owadów, w tym zapylających. Podobnie jest z nawozami sztucznymi, które po ponownym połączeniu upraw roślin z chowem i hodowlą zwierząt, nie będą musiały być stosowane. Zainteresowane osoby odsyłam do opisu metod agroekologicznych, choćby w publikacji Polityka na talerzu. Jest tam też omówienie sposobów wytwarzania żywności w miastach -  bardzo ciekawych rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo i suwerenność żywnościową, które jednocześnie mogą prowadzić do wzrostu powierzchni terenów zielonych w miastach i miasteczkach.

Co bardzo ważne, wszystkie te zmiany spowodują uwolnienie ogromnych obszarów, które będą mogły być zwrócone dzikiej przyrodzie – która to jest nam niezbędna w spowolnieniu zmian klimatycznych oraz adaptacji (przystosowywania się) do już zaistniałych i przyszłych. Umożliwi to odnowę choćby lasów, mokradeł, bagien, które są kluczowe w pochłanianiu dwutlenku węgla, a których dewastacja zwiększa emisję gazów cieplarnianych (dwutlenku węgla, metanu).

Ze społecznego punktu widzenia bardzo ważne jest, by osoby wytwarzające żywność dostawały godną zapłatę za wytworzoną żywność. Obecnie w Polsce rolnicy i rolniczki są grupą zawodową najbardziej zagrożoną ubóstwem, dramatycznie spada liczba małych i średnich gospodarstw. Wynika to z niskich cen skupu i pracy na granicy albo poniżej opłacalności. Jedynie duże uprawy, prowadzone często systemie wielkoobszarowych monokultur, czy też fermy przemysłowe chowające dużą liczbę zwierząt, mogą zapewnić godziwe zarobki. Musimy zatrzymać ten proces, wspierać rolników i rolniczki w przechodzeniu na metody przyjazne przyrodzie, zarówno w skali lokalnej, polskiej,  europejskiej, jak i całego globu. Zakończyć handel żywnością na dużą skalę – eksport mięsa, nabiału i jaj, pozornie taniego, pozornie, bo bez uwzględnienia kosztów środowiskowych, do krajów afrykańskich niszczy tamtejsze hodowle, pozostawia rolników i rolniczki bez środków do życia. Import pasz, mleka, wołowiny z Ameryki Południowej powoduje dalsze wylesianie Amazonii. Wytwarzanie żywności nie może być już dłużej traktowane głównie jako jeszcze jedna dziedzina gospodarki, dostarczająca korzyści ekonomicznych nielicznym państwom i koncernom. Musi być źródłem wystarczającej ilości pożywienia dla każdej osoby na Ziemi, pożywienia wytworzonego z poszanowaniem przyrody, troską o klimat, z szacunkiem dla rolników i rolniczek. 

Pogarszające się warunki do życia, brak pożywienia, głód, to jedne z najważniejszych powodów migracji ludności, o czym środowisko naukowe mówi i pisze od lat, i co możemy już obserwować. Powinniśmy przygotować się na przyjęcie osób uciekających z terenów niemożliwych już do zamieszkania (zbyt wysokie temperatury, obszary zdegradowane suszą, zalane tereny, wojny klimatyczne), również dlatego, że najczęściej są to kraje w najmniejszym stopniu odpowiedzialne za emisje gazów cieplarnianych. Zaś tam, gdzie warunki środowiskowe ciągle to umożliwiają, pozostawić tereny rolne na wytwarzanie żywności dla lokalnej społeczności, przez lokalne rolniczki i rolników. Przy czym, jak pokazują badania, lokalne społeczeństwa mają ogromną wiedzę na temat tego, jak efektywnie powinna być wytwarzana żywność na ich terenach. Przede wszystkim muszą mieć dostęp do swoich produktów oraz terenów rolnych – co oznacza choćby zakończenie marnowania ziemi na paszę dla zwierząt w Europie, czy też na bawełnę na ubrania, cięte kwiaty, które szybko stają się jedynie śmieciami. Co najważniejsze, dopóki to ciągle możliwe, musimy spowolnić zmiany klimatyczne.

Dokładniejsze omówienie raportu można znaleźć na stronach Nauki o Klimacie oraz Nauki dla Przyrody.

Prof. Paulina Kramarz

Instytut Nauk o Środowisku

Wydział Biologii UJ

Polecamy również
Pokojowa Nagroda Nobla 2023 dla Narges Mohammadi

Pokojowa Nagroda Nobla 2023 dla Narges Mohammadi

Nagroda Nobla za modyfikację cząsteczki mRNA

Nagroda Nobla za modyfikację cząsteczki mRNA

Kolejna Noc Naukowców w Uniwersytecie Jagiellońskim za nami!

Kolejna Noc Naukowców w Uniwersytecie Jagiellońskim za nami!

Państwo, które działa. O fińskich politykach publicznych

Państwo, które działa. O fińskich politykach publicznych